
Dziêki nowemu prawu Kellogga w kwestii w³asnoœci, Edge mia³ autostradê tylko dla siebie.
Ca³a ta farba i asfalt to by³a teraz jego zabawka. „Po prostu musisz zdecydowaæ, co jest twoje”. Edge
mia³ dryg do dok³adnego zapamiêtywania s³ów Kellogga. „To, co widzisz, jest tym, co masz, Edge”.
Poziom adrenaliny rós³. Edge nacisn¹³ na akcelerator. Krajobraz ucieka³ do ty³u.
Jecha³ lew¹ stron¹, pasami prowadz¹cymi na zachód, mia¿d¿¹c ko³ami rosn¹ce w szczelinach
nawierzchni usch³e trawy. Sam jestem sobie panem, pomyœla³. Jadê autostrad¹ pod pr¹d. Moj¹
autostrad¹. Zwiêkszy³ szybkoœæ, a¿ stary samochód wpad³ w wibracjê. Znaki przy drodze widzia³ od
ty³u, ale wiedzia³, dok¹d zmierza. Poza Edge'em prawie nikt ju¿ nie jeŸdzi³ t¹ drog¹, poniewa¿ Edge by³
pos³añcem. „Nie strzelajcie do pos³añca”. W g³owie Edge'a panowa³ mêtlik myœli jego oraz Kellogga i
czêsto te Kellogga wydawa³y siê silniejsze. Nie wycieka³y tak szybko.
Nikt nie jeŸdzi³ t¹ drog¹, poniewa¿ od czasów wojny Hatfork by³o chorym miastem, pe³nym
mutantów i seksualnych dewiantów. Kellogg posy³a³ tu czasem swoich Rangersów z zaopatrzeniem, ale
nigdy nie przyjecha³ osobiœcie. Nienawidzi³ Hatfork, nazywaj¹c je „pijawk¹ w boku, cierniem w ³apie” i
„swoj¹ aborcj¹”. Edge myœla³ o nim jako o w³ochatym mieœcie. Ka¿da kobieta z Hatfork, któr¹ widzia³
rozebran¹ - a ogl¹da³ ich kilka - mia³a w³osy tam, gdzie nie powinna. Ka¿dy mê¿czyzna w Hatfork nosi³
brodê. Z wyj¹tkiem Chaosa.
Z piskiem opon przejecha³ zjazd z autostrady i musia³ siê cofn¹æ. Zje¿d¿anie podjazdem,
skrêcaj¹cym w przeciwn¹ stronê, okaza³o siê trudniejsze, ni¿ s¹dzi³ i wpad³ kilka razy w poœlizg, ale nie
mia³o to znaczenia. Nisk¹ estakadê zawia³o piaskiem i kurzem, co utrudnia³o rozró¿nienie, gdzie
koñczy³a siê autostra-da, a zaczyna³a pustynia; i jecha³o siê niemal tak samo, jak po pustyni.
Drogê do miasta wyznacza³y porzucone samochody. Mieszkañcy Hatfork, pomyœla³ Edge, nie
umieli dbaæ o swoje rzeczy. Pozostawiali je zawsze niczym statki na mieliŸnie, nie reperowane. A
samochody nie ros³y...
Edge zmaga³ siê z tym zdaniem. Samochody nie spadaj¹ z nieba, u³o¿y³ je w koñcu. Kellogg
powiedzia³by to lepiej, ale pieprzyæ to. Kellogga tutaj nie by³o.
Jad¹c przez miasto, widzia³ hatforczyków - g³ównie schowanych w domach i gapi¹cych siê
spoza zas³aniaj¹cych okna przeœcierade³; ale je¿eli chcia³eœ rozpowszechniæ jakieœ wiadomoœci,
powinieneœ siê udaæ do Multiplexu, gdzie mieszka³ Chaos. To by³o zadanie Edge'a - rozpowszechniaæ
nowiny. Przelecia³ przez œrodek miasta, obok wyschniêtego jeziora i przez promenadê, prosto do
Multiplexu. Edge nie zazdroœci³ mieszkañcom Hatfork, z ich nasiennymi orgiami i patetycznym,
zmutowanym potomstwem, ale czu³ zawiœæ w stosunku do Chaosa, który pozostawa³ po w³aœciwej
stronie rzeczy i mia³ ch³odne miejsce do mieszkania. Najch³odniejsze, po prawdzie. Kiedy jecha³
promenad¹, po raz kolejny podziwia³ sposób, w jaki Chaos bez koñca wypisywa³ swoje imiê
czerwonymi, plastikowymi literami na tablicy Multiplexu - tam, gdzie dawniej znajdowa³y siê tytu³y
filmów. Teraz w pierwszej sali grano CHaOs; w drugiej cHAOs, w trzeciej ChAoS. I tak dalej.